piątek, 28 listopada 2014

Chciałabyś więcej.
Pragniesz uniesień,
kradniesz każdą wolną chwilę
dla własnej przyjemności.
Czy to z rozsądku czy z egoizmu (?)
Wzlatujesz w niebo pełne sadzy
i trzepotu zakurzonych skrzydeł.
Młodą ręką prowadzisz po zadrapaniu,
z którego wylały się litry białej kory
i szarego mchu.

Kładę się na polanie.
Pozwalam muchom
siadać na wyschniętej ściółce
i spijać resztki sfermentowanej rosy.
Pijane ze szczęścia
odlatują chmarami,
zostawiając za sobą
blady uśmiech słońca,
które właśnie zaszło.

*

nie bardzo to wszystko ma sens
pomyślałam dzisiaj
jeszcze cicho jeszcze nieśmiało
licząc na twój powrót o niewczasie
nie jak kapelusz rzucony z wiatrem na wodę
bardzo jak włosy potargane twoim szeptem
skórą przecinasz każde moje drżenie
ręką oddzielasz tkankę od postury
oddech wstrzymany oddech
idziemy wzdłuż Wisły
czekamy aż Zygmunt zabije
dwanaście razy
aż łabędzie odfruną
chowając się za mgnieniem oka
za przyprószoną rzęsą wodną
za mostem podwieszonym na ścięgnach u kostki

Ze starego Worda (2012)