Chciałabyś więcej.
Pragniesz uniesień,
kradniesz każdą wolną chwilę
dla własnej przyjemności.
Czy to z rozsądku czy z egoizmu (?)
Wzlatujesz w niebo pełne sadzy
i trzepotu zakurzonych skrzydeł.
Młodą ręką prowadzisz po zadrapaniu,
z którego wylały się litry białej kory
i szarego mchu.
Kładę się na polanie.
Pozwalam muchom
siadać na wyschniętej ściółce
i spijać resztki sfermentowanej rosy.
Pijane ze szczęścia
odlatują chmarami,
zostawiając za sobą
blady uśmiech słońca,
które właśnie zaszło.
Pragniesz uniesień,
kradniesz każdą wolną chwilę
dla własnej przyjemności.
Czy to z rozsądku czy z egoizmu (?)
Wzlatujesz w niebo pełne sadzy
i trzepotu zakurzonych skrzydeł.
Młodą ręką prowadzisz po zadrapaniu,
z którego wylały się litry białej kory
i szarego mchu.
Kładę się na polanie.
Pozwalam muchom
siadać na wyschniętej ściółce
i spijać resztki sfermentowanej rosy.
Pijane ze szczęścia
odlatują chmarami,
zostawiając za sobą
blady uśmiech słońca,
które właśnie zaszło.
*
nie bardzo to wszystko ma
sens
pomyślałam dzisiaj
jeszcze cicho jeszcze
nieśmiało
licząc na twój powrót o
niewczasie
nie jak kapelusz rzucony
z wiatrem na wodę
bardzo jak włosy
potargane twoim szeptem
skórą przecinasz każde
moje drżenie
ręką oddzielasz tkankę od
postury
oddech wstrzymany oddech
idziemy wzdłuż Wisły
czekamy aż Zygmunt zabije
dwanaście razy
aż łabędzie odfruną
chowając się za mgnieniem
oka
za przyprószoną rzęsą
wodną
za mostem podwieszonym na
ścięgnach u kostki
Ze starego Worda (2012)