środa, 13 maja 2015

Okna



Okna zdjęli już dawno. Nie pamiętam dokładnie, kiedy to było, ale na pewno dawno. Co było potem? Potem położyli je pod ścianą, o tu, gdzie teraz leżą i mieli wywieźć następnego dnia.

Czekałam od samego rana, ale nie przyjechali. Nie pojawiali się też kolejnego dnia, ani jeszcze następnego. Wcale się nie pojawili.

Od tego czasu leżą te okna, o tu, pan sobie popatrzy. Popodziwia. Nie, nie sprzątam ich, bo i po co? Już przywykłam do ich widoku, a i dzieci mają frajdę. Wie pan, córka moja, to najmłodsze, co na boso lata, to chyba baletnicą będzie. Ona to potrafi, mówię panu, wskoczyć na te okna i lekkim krokiem stąpać po framugach. Tańczy na rozbitych oknach, na potłuczonych szybach i wygląda jak gwiazda z serialu.

Nie, ja nie tańczę. Za stara już jestem i za poważna, proszę pana. Matkom to już tańce nie przystoją. A i czasu też nie ma. Ani głowy.

Wie pan, kiedyś, zadrasnęła się. Noga jej się omsknęła, łydką przejechała po krawędzi szyby…Aj, krwi było co niemiara. Już się bałam, że nie zatamujemy, ale się udało.

Ale dalej tańczy. Nie przejęła się ani trochę, diablica jedna. Czemu jeszcze bandaż nosi? A, bo to się niedawno stało, z rok czy dwa lata temu…Rana jeszcze nie w pełni zagojona. Wiem, wiem, że bandaż brudny. A jaki ma być, jak ona ciągle ino po tych oknach skacze i tańczy?

Z cyklu: Trzysta Cieni, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz