Okna zdjęli już dawno. Nie
pamiętam dokładnie, kiedy to było, ale na pewno dawno. Co było potem? Potem
położyli je pod ścianą, o tu, gdzie teraz leżą i mieli wywieźć następnego dnia.
Czekałam od samego rana, ale nie
przyjechali. Nie pojawiali się też kolejnego dnia, ani jeszcze następnego.
Wcale się nie pojawili.
Od tego czasu leżą te okna, o tu,
pan sobie popatrzy. Popodziwia. Nie, nie sprzątam ich, bo i po co? Już
przywykłam do ich widoku, a i dzieci mają frajdę. Wie pan, córka moja, to
najmłodsze, co na boso lata, to chyba baletnicą będzie. Ona to potrafi, mówię
panu, wskoczyć na te okna i lekkim krokiem stąpać po framugach. Tańczy na
rozbitych oknach, na potłuczonych szybach i wygląda jak gwiazda z serialu.
Nie, ja nie tańczę. Za stara już
jestem i za poważna, proszę pana. Matkom to już tańce nie przystoją. A i czasu
też nie ma. Ani głowy.
Wie pan, kiedyś, zadrasnęła się.
Noga jej się omsknęła, łydką przejechała po krawędzi szyby…Aj, krwi było co
niemiara. Już się bałam, że nie zatamujemy, ale się udało.
Ale dalej tańczy. Nie przejęła
się ani trochę, diablica jedna. Czemu jeszcze bandaż nosi? A, bo to się
niedawno stało, z rok czy dwa lata temu…Rana jeszcze nie w pełni zagojona.
Wiem, wiem, że bandaż brudny. A jaki ma być, jak ona ciągle ino po tych oknach
skacze i tańczy?
Z cyklu: Trzysta Cieni, 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz